Na specjalne zamówienie Agaty napiszemy jeszcze kilka słów o tym, co smacznego zjedliśmy w Turcji. Okazja jest dobra, bo właśnie, czekając na autobus na lotnisko, siedzimy na tarasie restauracji, w której wczoraj nakarmili nas najlepiej.
Jak Turcja, to oczywiście kebab, chociaż raczej nie w bułce, a na talerzu i bez surówki z kapusty. Mięso w różnych postaciach, najbardziej smakowały nam szaszłyki z dodatkiem pistacji, mniam. Lokalną specjalnością Kapadocji jest mięso i warzywa zamknięte w glinianych garnuszkach (testi kebab), które całe grzeje się następnie w piecu. Przykryte są ciastem, które też się opieka w trakcie całego procesu i w efekcie po zdjęciu pokrywki dostaje się przyrumienioną pitę (pewnie się jej nie je, ale nie mogłem się powstrzymać). A w środku dobrze przyprawione aromatyczne kawałki mięsa.
Tak się to przyrządza
Tak wygląda po podaniu
Tak po otwarciu.
A tak na talerzu :)
Poza tym lokalną specjalnością jest manti, czyli takie pierożki wyglądające trochę jak ravioli. Mogą być z warzywami albo z mięsem i zawsze z dużą ilością czosnku. Jedliśmy je w kiepskiej restauracji i szczerze mówiąc nas nie zachwyciło.
Dla jaroszy jest fasola (zdarza się też z mięsna wkładką, trochę jak po bretońsku), całkiem smaczna, jedliśmy ją w domowej atmosferze rodzinnej knajpki w małej wiosce na końcu świata. Niestety, wybór potraw dla wegetarian jest mocno ograniczony.
Do wszystkiego jest pilaw i sałatka ze świeżych pomidorów, ogórków i różnych liści. I pita lub chleb w różnej postaci.
Jako wieloletni fan ayranu doceniam, że można go tu kupić wszędzie. W supermarkecie sprzedają wielkie butle najróżniejszych gatunków, ale najlepiej smakuje podany w schłodzonej metalowej czarce:
Jako wieloletni fan ayranu doceniam, że można go tu kupić wszędzie. W supermarkecie sprzedają wielkie butle najróżniejszych gatunków, ale najlepiej smakuje podany w schłodzonej metalowej czarce:
Inne popularne w Turcji napoje to świeże soki. Z ciekawszych: sok z granatów (pierwszy raz piłem tutaj, dla amatorów kwaśnych smaków) i z arbuza. Napoje gorące, to oczywiście herbata i kawa po turecku, ale i salep - mleczny napój o lekko kisielowatej konsystencji z cynamonem i cukrem waniliowym. Ciekawy, ale bez szału. Dla amatorów kiszonek jest sok z kiszonej czarnej marchwi i rzepy. Niezły, ale raczej dla koneserów.
Sok z arbuza (Kalinka) i granatów (Laura).
Desery to oddzielny rozdział. Baklawy i inne potwornie słodkie ciasta nieustannie wiodły nas na pokuszenie. Jako amator różnych ciągutek nie mogłem przejść obojętnie obok witryn z kolorowym locum, a lody tureckie, specyficzne się ciągnące i sprzedawane przez dających całe show lodziarzy przyciągały nieustannie uwagę dziewczynek. W knajpce gdzie jemy polecają Kunefe - słodkie ciasto z dodatkiem specjalnego sera, lekko ciągnące się i całkiem dobre. Wczoraj zjedliśmy dużą porcję. A na dodatek firin sutlak (rodzaj puddingu ryżowego), który kupiliśmy dzieciom, ale zjedliśmy sami. Bo przecież słodycze są niezdrowe i zęby się od nich psują! ;)
Kurczak i frytki, uniwersalne jedzenie dla dzieci ;-)
Dziękuję:-)mniam...
OdpowiedzUsuńjedzenie wygląda fantastycznie -tak tez napewno smakuje -dziewczynki wyglądają świetnie -po całym dniu pracy milo jest popatrzec i poczytac coś co przypominana normalne życie .
OdpowiedzUsuńEj no!internetu nie maja w dubaju?:-)za długa przerwa,za długa!
OdpowiedzUsuńNet jest, ale drogi i cenzurowany (........), Nadrobimy niebawem :)
OdpowiedzUsuń