wtorek, 2 września 2014

Przygotowania...

Decyzja zapadła. Zaczynamy od Stambułu. Mamy plan minimum, czyli dojechać do Nowej Zelandii zaliczając po drodze Turcję, Gruzję, Emiraty Arabskie, Birmę, Tajlandię, Malezję, Singapur, Indonezję, Filipiny i Australię. A jeśli będzie super? Jeśli dziewczynki zlapią bakcyla i nie będą chciały wracać do domu to po Nowej Zelandii jeszcze Fidżi, Hawaje i parki narodowe USA. Wizy przezornie załatwiliśmy. Trzymajcie zatem kciuki, żeby tego bakcyla złapały Niestety bierzemy też pod uwagę czarny scenariusz, w którym dziewczynki absolutnie nie odnajdują się w podróży i musimy wracać... Ale tym na razie nie będziemy się przejmować.

Do wylotu zostało kilka dni więc szaleństwo pakowania trwa. Kalinka i Laura nie mogą się już doczekać. Co okazało się najlepszym motywatorem do wyjazdu? Kupno nowych kredek i kolorowanek, których nie można używać przed wejściem do samolotu i położenie ich w widocznym miejscu, żeby dziewczynki nie mogły o nich zapomnieć. A na nich jeszcze umieszczenie torebki żelków, które normalnie są dobrem mocno limitowanym. W rezultacie pytanie „kiedy już wreszcie pojedziemy?” pada bardzo często. Do tego małe uwielbiają pokazywać paluszkami na globusie dokąd zamierzają się wybrać, upewniając się tylko, czy na pewno w „Zelandii” można kupić zabawki.

Jak się spakować na taki wyjazd? Mieliśmy z tym spory problem. Z praktyki wiemy, że plecaki cięższe niż 7-8 kg powodują, że nie chce nam się zwiedzać. Dopóki byliśmy we dwójkę spokojnie dawaliśmy radę ale we czwórkę? Rany! Po dokonaniu miliona kolejnych selekcji prawie się udało. 7 kg wprawdzie okazało się niemożliwe, ale będzie po około 9-10 kg. Jak tu żyć przez kilka miesięcy w dwóch parach spodni i czterech koszulkach? Bez tony kosmetyków, stu par bucików, sterty ulubionych książek (chwała wynalazcom czytników i tabletów!). Na szczęście będziemy gonić słońce. Plan podróży układaliśmy w taki sposób, żeby wszędzie było ciepło, więc na szczęście nie trzeba ciężkich ubrań. Z drugiej strony nie będzie wytchnienia od upału. Stąd „Żółtka na patelni”...

2 komentarze :

  1. Kochani, będę pilnie czytać Wasz blog. Brawo za upór w realizacji podjętej SZALONEJ decyzji. Sama byłam nią zaszokowana, ale zawsze zazdroszczę innym
    niestandardowych pomysłów. Brawo Emilko za bardzo ładną polszczyznę, świetnie się czyta! Obyś wytrwała w stałym przekazywaniu dziennika podróży.
    Całusy dla całej Czwórki
    c. Basia L.
    czyta

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy za ciepłe słowa. Całusy.

    OdpowiedzUsuń