Swoją drogą pogoda w Nowej Zelandii ciągle płata nam figle. Teoretycznie cieplej miało być na północnej wyspie, gdzie nie udało nam się zobaczyć na termometrze więcej niż 22 stopnie (a i to tylko raz, bo w pozostałe dni było raczej 16-17 stopni). Poza tym podobno im dalej na południe, tym miało być bardziej deszczowo, a tymczasem - odpukać - na razie mamy tu cały czas patelnię, podczas gdy na północnej wyspie padało codziennie. Za dwa dni jedziemy oglądać fiordy i tam będzie chwila prawdy:). Podobno tam pada przez trzysta dni w roku...
Drogę z Christchurch do Queenstown podzieliliśmy sobie na dwa etapy. Przez ostatnie dwa dni jechaliśmy takimi drogami:
Reklama Toyoty:)
i podziwialiśmy takie widoki:
W wigilię dojechaliśmy w okolice jeziora Tekapo, gdzie wylądowaliśmy na Tekapo Springs. Bardzo fajne miejsce. Jest to kompleks trzech ciepłych basenów (woda ma odpowiednio 35, 37 i 39 stopni Celsjusza) z obłędnym widokiem na jezioro Tekapo. Kalinka stwierdziła, że jest to "idealne miejsce dla nas", i że zostanie tu "na zawsze". Na wigilijną wieczerzę były wprawdzie tylko banany, ale i tak zapamiętamy tę basenową kolację jako wyjątkowo przyjemną.:)
A samo jezioro Tekapo zachwyca. Niesamowity turkus wody, kilkanaście odcieni zieleni okolicznych lasów, rdzawobrązowe góry, a do tego kobaltowy błękit nieba, białe obłoki i ośnieżone szczyty. Nic tylko usiąść na brzegu, zapatrzeć się i zapomnieć o całym świecie...
I jeszcze jeden szczególny element krajobrazu: pełno tu wszędzie kolorowych łubinów. Kremowych, różowych, wrzosowych, fioletowych. Są wszędzie, od ponad 200 kilometrów. Nigdy nie widziałam tak cudownych łąk i ukwieconych pagórków.
Dzisiaj natomiast udaliśmy się na wycieczkę szlakiem poszukiwaczy złota. Pojechaliśmy obejrzeć Arrowtown, miasteczko, w którym w 1861 roku odkryto cenny kruszec. Kiedy pierwszy Europejczyk wyłowił złoto z rzeki Arrow, zapanowała tu prawdziwa gorączka. W 1862 r. już ponad 1500 poszukiwaczy przetrząsało dół rzeki, a pierwsza eskorta złotego ładunku ważącego ponad 340 kilogramów wyruszyła w styczniu 1863 r. Okazało się jednak, że lokalne złoto było trudniejsze w pozyskaniu, niż zakładali europejscy poszukiwacze i kiedy w 1865 r. odkryto złoża złota na zachodnim wybrzeżu wyruszyli oni tam szukać swego szczęścia. Ten odwrót Europejczyków zachwiał lokalną gospodarką i w celu dalszego poszukiwania lokalnych złóż rząd prowincji Otago ściągnął do Arrowtown chińskich górników. Mieliśmy okazję zobaczyć w świetnym lokalnym muzeum ciekawy film o historii poszukiwań, ale i o relacjach panujących między Europejczykami, a traktowanymi jak ludzie drugiej kategorii Chińczykami. Chińczycy nie osiedlali się zresztą w miasteczku, tylko założyli odrębną osadę, której pozostałości można oglądać. Żyli w warunkach nie do pozazdroszczenia...
Restauracja w Arrowtown
Sala szkolna w lokalnym muzeum
Pozostałości chińskiej osady. Komfortu nie mieli...
A późnym popołudniem pojechaliśmy kolejką linową podziwiać Queenstown z góry i zafundowaliśmy sobie kilka szalonych zjazdów na sankorolkach. Genialna zabawa!
Na takich właśnie sankorolkach szaleliśmy cały wieczór.
Rośnie nowe pokolenie "bananowej młodzieży". Za młodych lat dzisiejszej Babusi był to politycznie groźny epitety z nieprzyjemnymi konsekwencjami odczytywanymi dziś w kategoriach "pokrzywdzenia"
OdpowiedzUsuń