piątek, 1 lipca 2016

Kłopoty to moja specjalność

Akt 1 (początek podróży)

- "Emi, drzwi można zamykać wciskając przycisk w drzwiach".
- "Tak, te do części dziennej też się tak da".
- "Niebezpieczna funkcja, zatrzasnąłem tak kiedyś kluczyki w środku. Pewnie też się to nam przytrafi."
- "Ha, ha!"



Akt 2 (parking przy kanionie Bryce)

- "Czekaj, jeszcze muszę zabrać aparat i lornetkę. No dobra, mam wszystko".
Emi trzaska drzwiami. Ja zakładam plecak i obwieszam się aparatem, lornetką.
- "Marcin, wziąłeś kluczyki?"
- "Hmmm..." (...)
- "NIE! Kurwa!, zostały w stacyjce..." (Emi, zerkając przez okno)

Staliśmy z głupimi minami przy zamkniętym na cztery spusty camperze. Nie był to najweselszy moment naszej podróży. Co prawda pieniądze i telefon mieliśmy ze sobą, ale cała reszta została zatrzaśnięta. Drzwi trzymały mocno, wszystkie schowki były zamknięte. Zastanawiałem się który zamek najłatwiej wyłamać i którędy dostać się do środka. Próbowałem przypomnieć sobie, czy przez dolny schowek można dostać się pod łóżko, gdy nagle coś mnie tknęło i odtworzyłem sobie w myślach naszą niedawną rozmowę.
- "Okno - mówiłaś, że jest uchylone!"
- "Zamknęłam przed wyjściem"

Mimo to postanowiłem sprawdzić. Dało się otworzyć! Tylko ciasno i wysoko... Teraz przydało się dziecko. Laura, mały włamywacz, ze śmiechem dała wsadzić się przez małe okienko do środka, a potem dzielnie odnalazła klamkę i otworzyła drzwi. Byliśmy uratowani, a mała bohaterka dostała w nagrodę wybrany przez siebie zestaw pluszaków.

Koniec z lenistwem, od teraz drzwi zamykamy kluczykiem.




3 komentarze :