Wczoraj rozpoczęliśmy dzień na placu zabaw w Bairnsdale, żeby "wyszaleć" dziewczynki, a potem podziwialiśmy jeziora Gippslandu i park krajobrazowy na wybrzeżu Cape Conran.
Kalinka fach ma już w ręku ;-)
Liznęliśmy trochę parku narodowego Croajingolong, wpisanego na listę UNESCO jako światowy rezerwat biosfery, znaleźliśmy WRESZCIE dużo dziko żyjących kangurów w Gipsy Point, a zakotwiczyliśmy w uroczym miasteczku Mallacoota.
Mallacoota jest tak przepięknie położona, że trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce na wakacje. Można tu kąpać się w jeziorze, kajakować w rzece i szaleć na desce surfingowej w oceanie. A do tego można zobaczyć taką panoramę:
Rewelacja! Rzeka Nullica wpada tutaj do oceanu. Do tego tuż przed ujściem tworzy odnogę, będącą szeroką spokojną płycizną idealną do dziecięcych zabaw. Natomiast główny nurt dostarczył wiele radości mnie i Marcinowi. Można było położyć się na wodzie i rwący prąd sam "zawoził" nas do oceanu. Ale czad!:) A na plaży oceanicznej woda porobiła w piasku naturalne baseniki dla dziewczynek. Zabawiliśmy tam naprawdę długo.:)
Właśnie kończymy dzień na kempingu w Broulee. Dobranoc.
Trzeba pamiętać, że Australia ma 7,6 mln km kw. powierzchni przy 22 mln mieszkańców. Dla porównania te liczby dla Polski: 0,3 mln km kw. i 38 mln mieszkańców. Dlatego tak pusto, jak nigdzie w Europie. Może to dobra rezerwa ziemi (podobnie jak Syberia i USA oraz Kanada) dla rozmnażających się ludzi. W tym sensie Kalinka i Laura penetrują miejsce przyszłego osiedlenia.
OdpowiedzUsuń