W Kruje mieszkaliśmy w samym centrum starego miasta, tuż obok ruin zamku i nowszego, z muzeum historycznym. Nasz pokój także przypominał muzeum, a mieścił się w starym domu objętym opieką przez UNESCO. Wspaniałe miejsce, które z przekonaniem polecamy (https://www.booking.com/hotel/al/bar-restaurant-merlika.en-gb.html - jak wieżdżacie samochodem na górę dajcie znać właścicielowi, to otworzy przejazd). Polecamy też pobliskie muzeum etnograficzne, gdzie bardzo fajnie odtworzono klimat tradycyjnego domu i zakładów pracy różnych rzemiosł. Dzieciaki były zachwycone. Jeden dzień wystarcza z nawiązką na zwiedzanie, ale szczerze mówiąc chętnie spędziłbym tam więcej czasu siedząc sobie z książką lub laptopem na tarasie kontemplując widok.
Następny w kolejce był Berat, gdzie właśnie po dniu zwiedzania piszę te słowa. Znów mieszkamy na zamku, w miejscu chyba jeszcze lepszym niż ostatnio (https://www.booking.com/hotel/al/kris-guesthouse.en-gb.html - polecamy!). Tylko z dojazdem znowu były przygody, bo takiej stromizny i śliskich kamieni nigdy nie widziałem. Trzeba wjeżdżać drogą zaczynającą się na obrzeżach miasta, ta z centrum jest dla zupełnych desperatów i nawet niezłe samochody nie dają rady (chociaż nie ma reguły, czasem zdawałoby sie zupełny trup jakoś wtacza się pod górę). Nawet jednak ta lepsza droga na końcu ma taki podjazd, że po kilku próbach dałem spokój (nie chciałem zamęczyć naszej starej skody Fabii, która co prawda kilkukrotnie pokazała już terenowy pazur, ale bez przesady) i wniosłem toboły na plecach. Warto było, bo widoki są piękne, otoczenie zabytkowe, trzypokojowy apartament jeszcze bardziej muzealny (oglądanie wszystkich zgromadzonych tu przedmiotów było fajną lekcją historii dla dzieci), a przy tym komfortowy i z miłym tarasem obrośniętym winoroślą. Spacer do miasta, poza dobrym ćwiczeniem, także bardzo przyjemny. W pamięć zapadł mi zwłaszcza gmach Uniwersytetetu Albańskiego, filia w Berat. Z daleka wygląda na kopię amerykańskiego Kapitolu, z bliska jest jeszcze bardziej monumentalny. Wskaźnik efektowności budynku do jakości nauczania z pewnością jeden z najwyższych w świecie. Coś nieprawdopodobnego.
Jednak poza Uniwersytetem, jest sporo zabytków i urokliwa dzielnica starych domów na wzgórzu, od których Berat bierze nazwę "miasta tysiąca okien". Do tego pokojowe sąsiedztwo starych meczetów i kościołów, charakterysytczne zresztą dla Albanii. To obserwowane z boku, i być może powierzchowne i fałszywe, pokojowe pomieszanie religii i kultur jest bardzo budujące. Państwo z muzułmańską większością i istotną mniejszością chrześcijańską, o zadziwiająco (zważywszy na niedawną historię i proklamowanie w konstytucji Albanii jako pierwszego na świecie państwa ateistycznego) niewielkim odsetku ateistów wygląda na zupełnie świeckie - bardzo niewiele dziewczyn zakrywa włosy, znakomita większość nie zakrywa prawie niczego, alkohol jest powszechny, brody mają głównie turyści. Do meczetu wpuszczają w krótkich spodniach, minarety są milczące, dzwony kościelne nie walą, ogólnie pełen luz. Meczety różnych obrządków sąsiadują z kościołami różnych wyznań, a wszystkie wyglądają na równie puste.
Jeżeli chodzi o ludzi, to jesteśmy zachwyceni. Jakieś obawy o bezpieczeństwo wydają się zupełnie bezpodstawne. Ludzie faktycznie są pomocni, bardzo otwarci, z sympatią podchodzą do turystów. Sprzedawcy nie są namolni, nie ciągną za rękaw, nie zmuszają do targowania się. Wszystkie rozliczenia w pełni uczciwe, trzeba tylko uważać, żeby nie wykorzystać gościnności Albańczyków, którzy prędzej zaokrąglą cenę na swoją niekorzyść niż naciągną turystę. Tylko w Albanii zdarzyło mi się, żeby pracownik kantoru (na lotnisku) tłumaczył mi, że nie warto u niego wymieniać pieniędzy, bo w mieście dostanę lepszy kurs (chociaż kurs u niego był całkiem dobry, a jak na lotnisko to znakomity) i wyraźnie ubolewał nad moją stratą jak poprosiłem, żeby jednak wymienił mi chociaż 50 EUR. Inny sprzedawca dał mi w prezencie kabelek jakiego szukałem, bo akturat miał go prywatnie i nie był mu potrzebny. Takich przykładów życzliwości przez te kilka dni było więcej. Do tego bezproblemowy dostęp do internetu i możliwość płacenia w Euro lub wymiany gotówki po uczciwym kursie. Jedzenie dobre, ceny niskie. No, i piękna pogoda. Wszystko to sprawia, że miło się tu podróżuje. Jadąc tu nie wiedzieliśmy jeszcze, że to teraz taki modny kierunek. Faktycznie, Polaków jest tu dużo, w niektórych restauracjach menu jest już po polsku, w muzeach też dostępne są polskie opisy. Na szczęście wciąż jeszcze przeważa egzotyka. Zobaczymy jak będzie dalej i czy nasz chwiejny entuzjazm znowu nie osłabnie.
Kruje, widok z góry na bazar z pamiątkami (pierwszy plan) i miasto.
Humory dopisują.
Widok na część historyczną, w dole resztki murów i muzeum etnograficzne.
A to już uliczki zamkowego wzgórza Beratu, droga do naszego pensjonatu.
Wytchnienie od upału.
Droga po lewej to niezłe wyzwanie dla samochodów.
Rzeczone tysiące okien, dające przydomek miastu.
Pokojowe współistnienie religii. Da się?
Uniwersytet w Berat od tyłu...
...i od przodu. Obok jest przedszkole i szkoła, więc w promieniu 100 metrów można odbyć całą edukację.
Widok na miasto z góry. Co tam robi Kapitol? (znajdź 10 różnic: http://photos.wikimapia.org/p/00/00/18/16/61_big.jpg)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz